Koniec związku bez perspektyw

Stało się to, co wydawało się nieuniknione. Kibice mieli już dość od dłuższego czasu, ale Laporta nie podejmował żadnych decyzji. Jednak wczorajsza porażka z Rayo przelała czarę goryczy i kilkanaście milionów odprawy dla Koemana okazało się mniejszym problemem niż cała reszta. Słusznie.

9. miejsce w lidze, 3. w Lidze Mistrzów i coraz słabsza gra nie mogły przejść bez echa. Ta drużyna zamiast się rozwijać - cofała się w rozwoju. Widać było zmęczenie - drużyny trenerem i trenera drużyną. W takiej atmosferze ciężko cokolwiek osiągnąć. Związek Koemana i FC Barcelony z każdym kolejnym meczem był coraz bardziej pozbawiony sensu. Chyba nikt już nie liczył na jakąkolwiek poprawę, a z kolei czekanie na przegranie wszystkiego w grudniu i zmianę trenera dopiero wtedy też byłoby bez sensu.

Niewątpliwie Koeman był trenerem, który miał najcięższe warunki pracy - COVID, zmiany insytucjonalne i ogólny bałagan panujący w klubie, potrzeba przebudowy drużyny. Zaczął nieźle, przez moment było pięknie (imponująca seria meczów bez porażki w poprzednim sezonie), potem rozczarowująco (przegrana liga na własne życzenie), choć z trofeum (CdR), a stan na dziś można określić mianem "dna". Tak, sięgnęliśmy dna. Jasne, nie jesteśmy w strefie spadkowej, ale mimo wszystko tę drużynę (nawet bez Leo i z brakami na kilku pozycjach) stać na zdecydowanie więcej. Koeman nie potrafił wyjść z kryzysu, nie potrafił pomóc drużynie, a wręcz momentami sam jej podcinał skrzydła. Być może okazał się użyteczny w zakresie czystek, które zostały poczynione, ale nie potrafił nic zbudować, a i nie sprawiał wrażenia gościa, za którego piłkarze by chcieli wskoczyć w ogień, a bez chemii mimo wszystko ciężko funkcjonować.

Żegnam go raczej bez żalu. Daleki jestem od wyzywania, którego dopuszczała się większość "kibiców" w sieci, ale Holender okazał się trudnym człowiekiem i w ogólnym rozrachunku nie podołał. Jednak historie z Valencii i Evertonu miały w sobie trochę prawdy. Zawsze będzie legendą Barcelony, ale myślę, że po pewnym czasie sam dojdzie do wniosku, że wiele rzeczy mógł zrobić inaczej i wina nie leżała tylko po stronie piłkarzy, zarządu, ale także jego osoby. Pokora - rzadka i cenna cnota, której temu Panu wyjątkowo brakowało.

Tymczasem czekamy na Xaviego, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że to właśnie on zostanie nowym trenerem Barcy. Czego można oczekiwać po tym ruchu? Chciałoby się powiedzieć, że gorzej już być nie może, ale to samo mówiliśmy po 2:8 w Lizbonie 🙂 Chyba najważniejsze będzie, żeby na Camp Nou powróciła radość i to powinno być jedyne zadanie, jakie można stawiać przed Xavim. Jak wróci radość, to wróci dobra gra, a jak wróci dobra gra, to będzie łatwiej o dobre wyniki.

Niech 28 października 2021 okaże się nowym początkiem w historii FC Barcelony! Vamos Xavi!

Powrót